piątek, 12 września 2014

Prohibited Breath-Ocean Child

                              Prohibited Breath-Ocean Child


Witam i o zdrowie (nie)pytam. Nikt mnie tu jeszcze nie zna, więc wypadałoby się przedstawić. Jestem Fatalny Pomidor, nowa oceniająca. I tak naprawdę tylko tyle powinniście o mnie wiedzieć.
Zabijam komara i zabieram się do pisania mojej pierwszej oceny.
Blog: Prohibited Breath
Autorka: Ocean Child





Pierwsze wrażenie
Dobrze dobrane, ładne kolory. Na belce cytat, który nie jest wzięty w cudzysłów…Ojć. Cytat Paulo Coelho, znanego pisarza, którego fanką nie jestem.  Adres w języku angielskim oczywiście. W przełożeniu na nasz język ojczysty to dosłownie „zakazany oddech”. Podoba mi się. Czy pasuje do opowiadania? Zobaczymy.
4/5
Szablon
Szablon bardzo mi się podoba. Szabloniarnia się postarała. Czcionka ma ładny kolor i jest widoczna. W zakładkach, ku mojej radości, jest Spis Treści. Dzięki Ci za to! Nie lubię szukać rozdziałów.
10/10
Bohaterowie
I w zasadzie to tu kończą się plusy. Zacznijmy od Hermiony. Nie wiem, gdzie podziała się jej odwaga. Ciągle się boi i płacze. Jej wróg, Draco Malfoy obrażał ją przez 4 lata, ale wystarczyło, że wyciągnął ją z piwnicy i od razu zdobył jej zaufanie. Gdzie się podział kanon? Ta  inteligentna, odważna dziewczyna, chodząca wciąż z nosem w książkach? Dlaczego tak nagle się zmieniła? Raz jej nie wyszło i się poddała? To zupełnie nie w jej stylu! Ludzie się zmieniają, ale stopniowo, a nie z dnia na dzień. Co z jej przyjaciółmi? Zaprzestała poszukiwań Harry’ego, a z Ronem nie rozmawia. Zaślepiła ją miłość do Dracona? Zakochała się w nim po zaledwie dwóch dniach spędzonych razem.
Draco też zmienił się od razu. Zabrakło mi jego arogancji, dogryzania Gryfonom(Hermionie). Ciągle jest w stosunku do niej miły. Irytuje mnie to.
Harry zupełnie zapomniał, że Hogwart jest najbezpieczniejszym miejscem na Ziemi. Woli się szwędać po świecie samiutki jak palec. Znienawidził swoją najlepszą przyjaciółkę tylko dlatego, że pocałowała Malfoya. Nie takiego Harry’ego lubimy. Prawdziwy Harry nigdy nie zrobiłby czegoś takiego dla przyjaciół. Na szczęście rehabilituje się w 13 rozdziale, gdzie po śmierci Syriusza wraca do Hogwartu.
Ginny na wieść, że Hermiona zadurzyła się w Draco reaguje optymistycznie, mimo że Malfoy to też jej wróg. W końcu obrażał jej rodzinę.
Nowych postaci nie ma. Mi to nie przeszkadza, ale inni mogliby się do tego przyczepić. Skupiasz się głównie na miłości głównych bohaterów, brakuje mi bardziej rozwiniętego wątku przyjaźni. Brakuje tu też opisów uczuć bohaterów. Niby się pojawiają, ale bardzo rzadko i są takie mętne, krótkie.
5/15 pkt.

Opisy
Coś tam próbujesz sklecić i to jest plus, bo przecież trening czyni mistrza. Z każdym rozdziałem jest coraz lepiej. Podobają mi się opisy zamieszczone w rozdziale 17. Jak już pisałam;  brakuje mi tylko opisów uczuć, odczuć bohaterów.
9/15
Fabuła
Muszę przyznać, że przebrnięcie przez Twoje dziewiętnaście rozdziałów szło mi dosyć opornie. Przynajmniej na początku.  Jednak w końcu skończyłam. Opowiadanie jest trochę chaotyczne. Nie wszystkie wydarzenia są uporządkowane, jeden rozdział musiałam przeczytać dwa razy, żeby połapać się, o co chodzi. Niestety piszesz w narracji pierwszoosobowej i skupiasz się głównie na Hermionie. Nie wiemy, co dzieje się w miejscach, w których jej nie ma.
W pierwszym rozdziale Harry ma atak i nic się nie dzieje, bo pomysł na akcję jest z książki. To tak jakby napisany na nowo, tyle że gorzej rozdział z „Zakonu Feniksa”.
 Skończyło się na tym, że profesor McGonagall obroniła nas, a Cho została przyłapana na tym, jak wchodziła do pokoju życzeń i złapana przez Malfoya.

 
Po złapaniu Gwardii Dumbledora, Cho poszła do Pokoju Życzeń i tam została powtórnie schwytana. Aha, ok.
Pod koniec rozdziału drugiego Hermiona trafia do piwnicy w Dworze Malfoyów, a Draco chce ją uwolnić, mimo że to właśnie on ją tam wpakował. Później kłócą się, a tu pojawia się Voldemort. To miło z jego strony, że fatygował się specjalnie, żeby porozmawiać z Hermioną. Niestety zła Hermiona nie docenia tego, co robią dla niej inni i… teleportuje się. Licencję na teleportacje można dostać po ukończeniu siedemnastu lat i zdaniu egzaminu. Hermiona łamie prawo! Co za wykroczenie, przecież to jest karalne. Mimo wszystko trzeba pochwalić zdolności panny Granger, nigdy wcześniej nie uczyła się teleportować, ale jej się tu udało. Brawo. Później sobie popłakała z samotności, ale na szczęście Harry ją znalazł. Okazało się, że też był przetrzymywany w piwnicy i też się deportował! Hermiona jednak nie jest wyjątkowa. A to szkoda. Ona chce wracać do Hogwartu, ale Harry uważa, że gdyby deportowali się do Londynu to  przyłapaliby ich Śmierciożercy. Nie rozumiem toku myślenia naszego Wybrańca, bo czy nie łatwiej teleportować się do Hogsmeade? Później dostają list od Syriusza, który ryzykował napisanie liściku, który zawiera sześć słów. Pojawia się Malfoy i chłopcy zaczynają walczyć na śmierć i życie. Draco zabiera Hermę do Hogwartu. Harry się boczy i zostaje sam, jak ten ser z  piosenki "Rolnik pole orze"(swoją drogą, polecam!). Niedługo później bladolicy proponuje Pannie –Wiem -To-Wszystko wspólne szukanie Pottera. O dziwo McGonagall i Dumbledore pozwalają dwójce piętnastolatków wyruszyć na wyprawę. Bezpieczeństwo uczniów ponad wszystko.  Już drugiego dnia Hermiona płacze, a w ślad za nią Malfoy. Nazajutrz Pansy Parkinson, ot tak sobie znika ze szkoły i chodzi obok niewidzialnego obozu naszej głównej dwójki. Akcja toczy się za szybko, nie sądzicie? Wieczorem tego samego dnia już się przytulają i śpią obok siebie. Dracuś czyta Hermionce „Historię Hogwartu” i jest tak słodko i romantycznie i och, och! Ale Harry wszystko niszczy, kiedy widzi ich pocałunek. Mówi, że nienawidzi Hermy i znika, a ona znów szlocha.
 Kolejny rozdział zaczyna się filozofowaniem, czymś co lubię. „Moim zdaniem życie to jedna wielka decyzja. A decyzja, to dwie decyzje. To tak jak mugolska matematyka. Coś, daje dwukrotne coś. I tak dalej i tak dalej..”    
 Poza tym Smok i Hera są podejrzewani o spowodowanie zaginięcia Harry’ego. I tu miałam nadzieję, że coś zacznie się dziać, bo to w sumie niezły pomysł. Jest trochę ciekawiej, odbywa się przesłuchanie w Ministerstwie. Niestety nie ma opisów tylko nudny dialog.
 Dumbledore odchodzi i zastępuje go jędza Umbridge wprowadzając te swoje zakazy. Np. zakaz kontaktów chłopców z dziewczynami. I sęk tkwi w tym, że przecież Hermiona jest szaleńczo zakochana w swoim chłopaku, a nie może z nim rozmawiać, a co dopiero całować go. Draco wpada na pomysł spotkania na Błoniach pod peleryną niewidką. Stamtąd deportują się do Londynu, gdzie po rozgrywce w kręgle obejrzą noworoczne fajerwerki nad Big Benem.  A jeśli mowa o kręglach, naprawdę ubawiła mnie historia z mugolskimi pieniędzmi. I coś czego się nie spodziewałam, czyli schwytanie zakochanych. Genialny pomysł przejścia do bitwy w Ministerstwie. Ciekawi mnie tylko jak udało im się zrobić pogrzeb Syriusza, skoro nie mieli ciała… Rozdział siedemnasty to już coś. Naprawdę jestem pod wrażeniem. Wiadomo, że ma wady, ale wciągnął mnie i jest zdecydowanie najlepszym rozdziałem napisanym przez Ciebie. Chociaż nie podoba mi się wizja Hermiony jako dziedziczki Roweny Ravenclaw… Kiedy rozwaliła lustro, miałam nadzieję, że stanie się coś strasznego. Na przykład, że jej pragnienia staną się rzeczywistością, albo coś w tym stylu. Niestety nie, ale i tak jest fajnie, bo wraca Neville i w ogóle intrygująca końcówka. Ostatni rozdział też jest ciekawy. Zachęciłaś mnie i chciałabym się dowiedzieć, co będzie dalej.
 Ogółem muszę powiedzieć, że zrobiłaś zaskakujące postępy. Na początku było źle. Nie dałam rady czytać, ale w końcu stopniowo zmieniłaś swój styl pisania i momentami zaciekawiłaś. Trening czyni mistrza, jak już pisałam.
10.5/20 pkt.
Oryginalność
Masz ciekawe pomysły, trochę chaotyczne, ale nie widziałam ich na innych blogach.
4/5
Poprawność
Niestety błędów jest dużo. Postaram się przytoczyć te najważniejsze, żebyś mogła je poprawić.
Właśnie siedziałam w pokoju wspólnym, sprawdzając esej na zaklęcia Rona.”
Powinno być: esej Rona na zaklęcia.
Po momencie Harry podniósł się i gestem ręki uspokoił każde zaciekawione spojrzenia
Czegoś tu nie rozumiem. Jak ręką uspokoił spojrzenia?
Dlatego wraz z Harrym i Ronem doszliśmy do wniosku, że stworzymy Gwardię Dumbledore'a, która miała na celu na pewno lepszej nauki Obrony Przed Czarną Magią.”
Zupełnie nielogiczne. Gwardia Dumbledore istniała, żeby na pewno lepszej nauki Obrony Przed Czarną Magią. Gratuluję, takiego zdania to ja jeszcze nie widziałam.
Patrząc na nich robi mi się smutno bo widzę ich przyszłość, która nie zawsze istniała.”
Czy ktoś wytłumaczy mi, o co chodzi w tym zdaniu? Brak przecinka przed „bo”.
Ron odpowiadał mi uśmiechami, bardzo szerokimi, oraz tymi, które bardzo uwielbiałam.”
Czyli jakimi?
Wprawdzie Cho nie pojawiła się na dzisiejszych zajęciach, ale czy poszła z samej woli do Umbridge, która zapewne najchętniej wykopałaby nas ze szkoły?”
Z samej woli to nie, ale z własnej być może.

"- Nie musicie się tłumaczyć - odparła cicho, z uśmiechem na twarzy"
Przecież nikt nic wcześniej nie powiedział…

"Szczerze mówiąc, trochę mnie to rozbawiło, widząc minę Ślizgona gdy ta próbowała uczesać go swoimi żmijowatymi dłońmi jego rozczochrane włosy."

Usuń "jego rozczochrane włosy". Poza tym zmień "widząc" na "kiedy zobaczyłam". Brakuje też przecinka przed "gdy".

"zatrzymał mnie dochodzący z mojego prawego tyłu głos"

prawego tyłu głos

prawego tyłu

 
„Odwróciłam się delikatnie, tak, jakby mój następny krok sprawił, że zamek by wybuchnął.


*Miał sprawić.

„Upadłam na podłogę, nie mogąc się poruszyć. Moje ręce przywarły do ciała, a ja upadłam na podłogę, nie mogąc się ruszać.
Upadła dwa razy? Te zdania znaczą jedno i to samo. Usuń któreś.
Chyba się zapatrzył, coś w tym stylu.
Po co te „coś w tym stylu”? Zapatrzył się i już.
 „Ale wtedy leżałam pod gwiazdami.”
*Teraz.
„Przecież zginiemy, czyżby Śmierciożercy nie dali ci do zrozumienia, że nie są jakimiś niańkami?
Niańkami? :o Co ma piernik do wiatraka?
To takie kwiatki z tych pierwszych rozdziałów(dlaczego słowo „rozdział” kojarzy mi się z regałem?). Miałam dopisać jeszcze z następnych rozdziałów, ale Twój blog jest teraz otwarty tylko dla zaproszonych czytelników. No nieźle. Poza tym ta ocena jest już trochę długa. Dłuższa niż Twój przeciętny rozdział. >.<
Czasami zjadasz literki, ale to się zdarza każdemu. Kilka razy znalazłam zdania zaczęte małą literą. Na szczęście robisz mało ortów. Sprawdź jeszcze raz wszystkie rozdziały, na pewno znajdziesz błędy i mam nadzieję, że je poprawisz.
15/30


Punkty dodatkowe
Dodatkowe punkty dostajesz ode mnie za ten niesamowity Progress i szablon. Zapomniałabym wspomnieć o zakładce „Bohaterowie”, gdzie opisy postaci bardzo mi się podobały.
+3 pkt.

Podsumowując: wcale nie jest tak źle. Dodawaj więcej opisów i staraj się unikać błędów. Nie poddawaj się i pisz dalej. I czytaj rozdziały przed opublikowaniem.
60,5 pkt.

Zadowalający


~Fatalny Pomidor

czwartek, 17 lipca 2014

The formula for happiness - Ana M.

*Słychać buczenie*
Patrzcie kto wrócił.
Tak, tak Faceless wspaniałomyślnie postanowiła postawić ocenialnię na nogi.
Panie i Panowie, biorę się za remont.
Niedługo.


Ocena bloga : The formula for happiness.
Autor : Ana M.


Pierwsze wrażenie 
Jaskrawy nagłówek, ale przyjemne kolory całości.
Cholernie długa strona główna (wina znajdujących się tam dwóch rozdziałów zamiast jednego).
 Na belce cytat, którego nie trawię.
Adres bloga tradycyjnie po angielsku, ale w porządku, do tego już przywykłam. W obcym języku wszystko brzmi jakoś bardziej po ludzku. Pozwolę sobie na przetłumaczenie słów "The formula for happiness" jako "Przepis na szczęście", nie wiem czy to poprawne, ale tak brzmi całkiem sensownie. I chyba nawet po części odzwierciedla treść opowiadania.
Nie czepiam się.

5/5 pkt.

 Szablon bloga 
Strasznie nie lubię korzystać z poziomego suwaka i jak widzę go na dole, to rozważam dwie możliwości. Pierwsza: Moja przeglądarka znów nawala.
Druga: Szablon jest źle napisany. 
Zawsze najpierw sprawdzam pierwszą opcję, bo z tym da się coś jeszcze zrobić. Pobawiłam się chwilę kółeczkiem od myszki, ale zmiana powiększenia w przeglądarce nic nie dała,  więc to pewnie wina mojego kwadratowego monitora. Trzeba było kupić sobie panoramiczny, Face.
A jednak można napisać szablon tak, żeby sam z automatu dostosowywał szerokość do rozdzielczości monitora, więc czepiam się, bo mi wolno.
Mówiłam, że nagłówek daje po oczach, trochę mniej kontrastu byłoby na plus.
Nie chce mi się dłużej rozwodzić nad tym, co jest okej, a co nie jest. Widać, że szablon pochodzi z szabloniarni, aczkolwiek ja na Twoim miejscu raczej wybrałabym sobie coś innego.
No ale to przecież tylko ja. 
Zgodnie z tym, co już chyba kiedyś gdzieś pisałam, punkty odejmuję głównie za treść, za wygląd rzadko zdarza mi się ucinać, jednak nie mogę przeboleć jednej rzeczy.
Dlaczego myśli i wspomnienia bohaterów zapisujesz innym kolorem?
Jeśli chciałaś je jakoś zaznaczyć, żeby ułatwić czytelnikowi połapanie się w historii, wystarczyła kursywa, nie trzeba było barwić literek . Zwłaszcza, że kolor wybrałaś sobie kiepski i musiałam ciągle zaznaczać tekst, żeby go przeczytać.

9/10 pkt.

Bohaterowie
No tutaj to się pewnie trochę rozpiszę.
Mamy aż sześć postaci pierwszoplanowych.
W sumie nic dziwnego, już prawie przywykłam do tego, że ludzie przeplatają między sobą różne pairingi, obniżając tym samym standardy swoich opowiadań.
No ale więcej o tym może w innym podpunkcie.
Każdą z tych swoich głównych postaci obdarowałaś jakimś problemem, z którym boryka się ona przez większą lub mniejszą część opowiadania. Hermiona miewa koszmary senne, Ginny ciągle płacze na wspomnienie Freda (i nie tylko ona, ja też, serio), Pansy ma chorego ojca pod opieką i tak dalej.
Podoba mi się to, że ktoś w końcu zwrócił uwagę na to, co tak naprawdę pociągnęłaby za sobą podobna wojna.
To nie jest głupie i przyznam, że nadało początkowi tej historii trochę smaczku.
No właśnie, tak było na starcie, a potem?
Nie wiem, czy tylko mi rzuciło się w oczy, że gdzieś pod nawałem "uczuć" bohaterowie zaczynają się ujednolicać.  Ich prawdziwe problemy przestały istnieć, bo skupili się na tym, na czym skupiają się w większości opowiadań, czyli na stworzeniu związku.
Idea padła trupem, płaczmy i lamentujmy.
Łatwo dostrzec, że gdy Pansy i Harry zaczynają być razem, zostają zepchnięci na drugi plan, bo w końcu oni wykonali już swoje zadanie.  Odfajkowani, zajmijmy się następną parą?
Ginny kompletnie zapomina o Fredzie, zajmując się swoim prawdziwym problemem, czyli tym, żeby Blaise nie potraktował jej jak każdej. Bardzo to sensowne, nieprawdaż?
Draco też nie przejmuje się już zbytnio losem swojej matki, bardziej skupia się na tym, że nie może przestać myśleć o "pewnej Gryfonce" (czy tylko mnie irytują tego typu sformułowania, do znudzenia powielane w większości opowiadań?).
A co z Hermioną? Czy jej koszmary ustąpiły? Czy to, co czuje do Dracona zupełnie wyleczyło ją z bolesnych wspomnień? W tym temacie cisza.
Im dalej zagłębiałam się w tą historię, tym wyraźniej dostrzegałam, że kompletnie zapomniałaś o tym, od czego tak właściwie zaczęłaś. A przecież zaczęłaś dobrze.
Od wyraźnych kreacji bohaterów przeszłaś do czegoś, co chyba opisałabym jako mdłe i oklepane.
Wiem, że tak jest o wiele łatwiej, bo łatwiej skupić się na bezcelowym romansie samym w sobie - zazdrości, złości, rozczarowaniu i pożądaniu.
Czas jednak zastanowić się nad tym, czy naprawdę warto iść na łatwiznę, skoro Twoje opowiadanie na tym traci.

7,5/15 pkt.

Opisy 
Języka mam czepiać się dopiero później, więc tutaj trochę Cię pochwalę. Trochę.
Spodobało mi się to, jak przyłożyłaś się do stworzenia pięknych malowniczych opisów  na początku opowiadania. Jeśli pominę ten nieco niepoprawny opis Pansy Parkinson, to mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że to było niezłe, naprawdę.
Fragment z początku historii opisujący zachowanie Ginny tęskniącej za Fredem - na tyle genialne, że musiałam przerwać czytanie, wypłakać się i dopiero wróciłam. Może to moja miłość do bliźniaków, a może Twój talent, nie jestem w stanie zająć konkretnego stanowiska w tej sprawie.
Później próbowałaś jeszcze wrócić do tych rozbudowanych opisów, ale przy czytaniu odniosłam wrażenie, że nie chciałaś skupiać się na tym za bardzo, starając się jak najszybciej popchnąć akcję do przodu.
Niepotrzebnie.
Jestem zwolenniczką dużosiędzieizmu, ale nie w tym przypadku.
Dlaczego?
Dlatego, że jak próbujesz coś opisać w kilku słowach, to zwyczajnie zaczynasz się w nich plątać i nie przekazujesz nic oprócz nieskładnego bełkotu, innymi słowy psujesz wszystko, co mogło być naprawdę piękne. Pozwolę sobie zacytować jedno ze zdań, w których skrót myślowy zdecydowanie nie wyszedł Ci na dobre: "Półki sięgały sufitu, a żeby się tam dostać, trzeba było wejść na również drewnianą antresolę". Za składnię opieprzę Cię później, spokojnie, w tym momencie chcę pokazać tylko, co się dzieje, kiedy próbujesz skompresować opis. A dzieje się właśnie coś takiego.
Ponadto pozwolę sobie na kilka dodatkowych, krótkich uwag odnośnie Twoich opisów:
-jeśli aktualnie nie czujesz się na siłach, żeby kontynuować opowiadanie w taki sposób, w jaki robiłaś to na początku, to zrób sobie przerwę, albo pisz rzadziej, ale z większym zaangażowaniem, bo dostrzegam tendencję spadkową poziomu rozdziałów;
-przy opisach wyglądu bohaterów bardziej skupiałaś się na ich ubiorze niż cechach stałych, w ogóle mało wiemy na temat wyglądu postaci (fryzura Dracona w każdym rozdziale się nie liczy);
-radzisz sobie z opisami uczuć i refleksji, ale niepotrzebnie wplatasz ich wyrwane z kontekstu myśli.
Musisz więcej myśleć przy pisaniu i to chyba tyle.

8/15 pkt.

Fabuła
Noo i tutaj to już nie wiem kompletnie, co powinnam napisać.
Mamy takie zwyczajne romansidło przeplatane smutnymi wspomnieniami, pokręconymi wybrykami, odrobinę prawdziwych problemów, które później gdzieś giną, zastąpione tymi sztucznymi.
To, co mi się strasznie nie podoba, to sposób, w jaki przedstawiasz niektóre wydarzenia.
Hermiona wchodzi na imprezę i nagle Harry mówi coś o jakimś jej pobycie w skrzydle szpitalnym.
Co robi Face?
"Cholera jasna, znowu ominęłam jakiś rozdział?", przerywam czytanie, scrolluję na dół, sprawdzając, czy na pewno wszystko przeczytałam. Zdaje się, że wszystko, a potem?
Ha, potem czytam dalej i okazuje się, że postanowiłaś opowiedzieć nam o jakimś wydarzeniu w formie wspomnienia. 
Wprowadzasz przez to niepotrzebny zamęt, nic w tym fajnego, poważnie.
Przy kreacjach bohaterów wspomniałam już o tym, że opisywanie trzech pairingów to trochę dużo, jak na zwykłe opowiadanie.
Ciężko to udźwignąć - nie tylko autorowi, czytelnicy również mają z tym pewien problem.
Twórca historii musi porządnie się nagłowić, żeby stworzyć trzy różne historie i połączyć je w jedną, sensowną całość. Do tego wszystko powinno być napisane w miarę klarownie, żeby nikt nie miał wątpliwości o kim mowa w danym momencie.
I z tą klarownością masz pewien problem, bo czasami jest tego po prostu za dużo, przestajesz panować nad chaosem, gubisz się i tworzysz papkę.
Jeśli chodzi o dawkę humoru, to myślę, że mój współlokator już zaczyna mnie nienawidzić za to, że ni z tego, ni z owego zaczynam rechotać jak głupia w swoim pokoju.
Jest sporo emocji, sporo akcji, którą czasami niechcący spowalniasz powtarzającymi się refleksjami.
Ciekawi mnie to, co dopiero zaczęłaś zgłębiać, czyli tajemnica książek Grangera. Jeśli odpowiednio rozwiniesz ten wątek, może uda Ci się wykrzesać z tego opowiadania jeszcze coś więcej, coś czego jak dotąd mi brakowało.

11/20 pkt.
Oryginalność
Przy tym punkcie nie będę zatrzymywać się na dłużej. Wiem, na czyim opowiadaniu wzorowałaś swoje (choć na początku wyraźnie z tym walczyłaś), ale mniejsza z tym.
2/5 pkt.


Poprawność gramatyczna
Miałam opieprzyć Cię za składnię, opieprzam Cię więc za składnię. Nie pilnujesz się kompletnie, nie czytasz rozdziału po jego napisaniu lub czytasz go jedynie pobieżnie. Na początku opowiadania dostrzegłam kilka (jeśli nie kilkanaście) błędnych form fleksyjnych, które poraziły moje oczy i kazały mi wyjść na chwilę z pokoju.
Moja rada dla Ciebie - albo czytaj swoje rozdziały dziesięć razy, zanim je opublikujesz, albo znajdź sobie betę, kogoś, kto spojrzy na to z innej perspektywy i pomoże Ci dostrzec to, czego na razie nie widzisz.

3/10 pkt.

Poprawność ortograficzna
Tu nie było najgorzej, zdarzyło się kilka błędów ortograficznych, zwłaszcza na początku opowiadania, ale nie płakałam przez nie, więc mogę Ci to ewentualnie wybaczyć.

6/10 pkt.
Interpunkcja 
Tutaj też nie było aż tak tragicznie, kilka przecinków postawionych w niewłaściwych miejscach i to wszystko.

7/10 pkt.

Punktów dodatkowych nie przyznaję, bo i za bardzo nie ma za co. 


Podsumowując - jest nieźle, ale długa droga przed Tobą.
 Widzę w Tobie duży potencjał, ale warunek jest jeden - musisz włożyć w to ogrom pracy.
 Przykładaj się bardziej do układania poszczególnych zdań, poświęcaj każdemu z nich chwilę zastanowienia. Jeśli jakieś nie pasuje, skasuj je i spróbuj napisać od początku, aż do skutku.

Nie zrażaj się tym, że wiele rzeczy mi nie pasowało, chcę żebyś wiedziała, że mimo języka, który pozostawiał wiele do życzenia, Twoją historię czytałam z przyjemnością i dużym zaangażowaniem emocjonalnym, świetnie się bawiłam, brnąc przez docinki Blaise'a i Ginny, wybaczam Ci też moje łzy przy fragmencie dotyczącym Freda. 



58,5 pkt.   Zadowalający

W razie błędów poprawiajcie mnie śmiało, krótko spałam, ale uparłam się że to dziś skończę

Ode mnie na dziś to tyle, oczekujcie mnie niebawem.
Ciao!